Dla R., który zobaczył jedno zdjęcie i uwierzył, że warto,
ale też dlatego, że za dwa dni moja stopa znów stanie na słonecznej ziemi
Italii, postanowiłam przygotować kolejny subiektywny przewodnik. Tym razem na
tapecie Cinque Terre!
Cinque Terre to rejon na południowym wschodzie wybrzeża liguryjskiego,
który składa się z pięciu uroczych miasteczek, położonych na skalistym
wybrzeżu, połączonych ze sobą 12-to kilometrową Lazurową Ścieżką. Nie martwcie
się jednak tym, że będziecie musieli tyle chodzić w upale, często pod górę.
Między miasteczkami kursuje też pociąg i prawdę mówiąc, nawet jeżeli byście
chcieli przejść całą ścieżkę, będziecie zmuszeni skorzystać z pociągu –
niestety, ze względu na zły stan drogi, dwa odcinki ścieżki (o ironio – te najłatwiejsze
do przejścia i podobnież najbardziej malownicze) zostały zamknięte do
odwołania. W skład Cinque Terre wchodzą: Riomaggiore, Manarola, Corniglia,
Vernazza oraz Monterosso. Jeżeli do tej pory nie zakochaliście się we Włoszech,
to jest miejsce, które na pewno to sprawi!
Jeżeli po Włoszech poruszacie się samochodem, najlepiej jest
podjechać do Levanto lub La Spezia – to pomiędzy tymi miastami jest położone
Cinque Terre. Tam zostawcie samochód i przesiądźcie się do pociągu. Nie polecam
jechać do którejkolwiek z miejscowości (może poza Monterosso) samochodem –
dojazd jest bardzo trudny, przez wąskie i strome drogi, a na miejscu bardzo
trudno znaleźć miejsce parkingowe.
Najlepiej na dworcu kupić tzw. Cinque Terre Card, która
upoważnia do nielimitowanego przejazdu pociągami na trasie, darmowego przejazdu
autobusem w Corniglii oraz do wstępu na Lazurową Ścieżkę. Karta obecnie
kosztuje 16 Euro. Pamiętajcie, że jest to bilet kolejowy i jak wszędzie we Włoszech trzeba go skasować w kasowniku przed wejściem do pociągu.
My zaczęłyśmy naszą przygodę od Levanto (niedaleko dworca
jest duży parking, płatny, ale nie drogi). Na dworcu jest punkt informacji, gdzie można uzyskać informacje o okolicy, dostać mapki i rozkład jazdy pociągów. Stamtąd ruszyliśmy do Riomaggiore,
najbardziej wysuniętego na południe, i stopniowo wracaliśmy do Levanto,
zaliczając po drodze każdą z miejscowości. Był to jeden z najładniejszych dni w
moim życiu.
RIOMAGGIORE
Riomaggiore połączone jest z Manarolą Ścieżką Miłości –
niestety to właśnie ten fragment jest na razie zamknięty dla zwiedzających. W
Riomaggiore możemy jednak zobaczyć początek tej drogi i bramkę obwieszoną
kłódkami, wieszanymi przez zakochanych (wejście na ścieżkę znajduje się po
lewej stronie dworca). Koniecznie jednak przejdźcie się do miasta – to ono,
oraz Manarola zrobiły na mnie największe wrażenie. Żeby dotrzeć do starego
miasta, trzeba przejść tunelem po prawej stronie dworca, znajdującego przy
wielkim muralu obrazującym winobranie.
Miasteczko jest pełne wąskich uliczek, wspinających się w
górę, wzdłuż których stoją piekne, wąskie kamienice, wyglądające tak, jakby
ktoś układał ogromne, kolorowe klocki jeden na drugim i robił to bardzo
niedokładnie. Ta architektura jest charakterystyczna dla Cinque Terre. Jeżeli podejdziecie
na sam szczyt, odbijając z głównej ulicy w lewo, dojdziecie najpierw do
placyku, na którym posadowiony jest Kościół Św. Jana Chrzciciela, a potem na
wieżę będąca pozostałością zamku Riomaggiore. Stamtąd roztacza się przepiękny
widok na okolicę.
W Riomaggiore wszędzie spotkacie cytryny (i właściwie w
każdym innym mieście Cinque Terre też, ale mam wrażenie, że to właśnie to
miasteczko jest najbardziej „cytrynowe”) – te świeże (cytryny giganty!), namalowane na ceramice,
czy w kształcie intensywnie pachnących mydełek (niestety z żalem donoszę, że
zapach straciły bardzo szybko, ale przynajmniej nadal wyglądają ładnie;-)))
MANAROLA
Główną atrakcją Manaroli są charakterystyczne domy-wieże w
stylu genueńskim – to te kolorowe klocki, o których wspominałam wcześniej.
Wyglądają jakby były zawieszone nad skałami. Najlepiej widać to z nabrzeża, po
przeciwnej stronie od zejścia z miasta, gdzie zaczyna się ścieżka w stronę
Cornigli (niestety chyba też zamknięta) – mam wrażenie, że zdjęcie domków
Manaroli z tego właśnie miejsca, to najczęstsze i najbardziej malownicze zdjęcie
jakie znajdziecie w sieci, szukając informacji na temat Cinque Terre.
Koniecznie posiedźcie trochę w porcie i nacieszcie oczy tym widokiem.
CORNIGLIA
To chyba najmniejsze miasteczko na trasie, jest też
posadowione znacznie dalej i wyżej niż dworzec, dlatego warto skorzystać z
autobusu, który zawiezie nas na górę (bilet wliczony w cenę Cinque Terre Card).
Widać stąd kolorowe domki Manaroli. Samo miasteczko jest urokliwe, ale nie robi
już takiego wrażenia, jak dwa pierwsze (gdybyście chcieli któreś miasto
pominąć, to moim zdaniem tutaj nie musicie się zatrzymywać). Do dworca można
zejść schodami (ścieżka wygląda na męczącą, szczególnie w upale, ale roztaczają
się z niej piękne widoki) lub na leniwca, tak jak my, czyli autobusem.
VERNAZZA
Vernazza to kolejne „must see”, jeżeli chodzi o Cinque
Terre. Znów urocze, kolorowe domki, zawieszone nad skałami, uroczy port, gdzie
atrakcją są miejscowi chłopcy skaczący ze skałek do wody i niespodzianka –
tajemne przejście jaskinią wydrążoną pod domkami (schodząc główną ulicą w
kierunku portu szukajcie przejścia po lewej stronie) na plażę. Tutaj też
polecam zatrzymać się na dłużej w porcie, pooglądać skoczków i generalnie
cieszyć się atmosferą panującą dookoła.
MONTEROSSO
Monterosso jak dla mnie, jest najmniej warte uwagi na tej
trasie. To już typowe miasteczko kurortowe, z plażą i niewielkim starym
miastem. W porównaniu z innymi miasteczkami – położone na płaskim terenie, bez
większych skałek. Nie zrobiło na mnie wrażenia, no ale po nacieszeniu oczu
widokami z poprzednich miejscowości już niewiele można człowieka zachwycić. A
może brak zachwytu spowodowany był zmęczeniem – po całym dniu chodzenia w
palącym słońcu, chciało nam się głównie siedzieć;-) Więc, po pobieżnej
orientacji w terenie, wsiadłyśmy w następny pociąg do Levanto.
Jeżeli jednak chcielibyście w okolicy spędzić więcej czasu
niż jeden dzień, to tutaj, z tego co się orientuje, jest najlepsza baza noclegowa.
No i jest plaża – jak Wam się znudzi zwiedzanie, zawsze można poleniuchować
trochę na plaży.
Mam nadzieję, że Was zachęciłam do wizyty w Cinque Terre –
zdecydowanie warto!